Z szacunku dla niepowtarzalnego designu, systemu Classe nie powinno się rozdzielać, co procentuje nie tylko stuprocentową elegancją bezkompromisowego rozwiązania, ale też, jak wskazuje sam test, najlepszym możliwym brzmieniem.
Dzięki nieczęsto spotykanej konstrukcji odtwarzacza z regulowanym wyjściem analogowym sprawdziliśmy, czy może warto zrezygnować z równie niezwykłego, ale być może zbędnego w tak pięknych okolicznościach przyrody przedwzmacniacza.
Przedwzmacniacz Classe Audio CP-700
To, co wygląda nowocześnie czy wręcz awangardowo, kłóci się z często przywoływanym minimalizmem. Ale zastanawiając się nad przedwzmacniaczem Classe Audio CP-700, można dojść do przekonania, że to właśnie obecność matrycy LCD pozwoliła niemal całkowicie wyeliminować gąszcz nielubianych przycisków i pokręteł.
Nie licząc wyłącznika sieciowego, został jedynie klawisz szybkiego wyciszenia oraz wejścia do menu. Jest też pokrętło głośności, na upartego funkcję tę można by również powierzyć wyświetlaczowi, ale... obecność klasycznego pokrętła humanizująco wpływa na sterylną linię preampu i podkreśla jego przeznaczenie, jednocześnie daje szybszy i wygodniejszy (do kręcenia gałką jesteśmy przyzwyczajeni) dostęp do tej najczęściej wykorzystywanej funkcji urządzenia.
Już po krótkim obcowaniu przyznać muszę, że ekran dotykowy to od strony użytkowej świetne rozwiązanie, pozwalające na dowolne rozwinięcie walorów funkcjonalnych przedwzmacniacza, a skoro już zdecydowano się na sterowanie mikroprocesorowe (częste i bardzo korzystne choćby z punktu widzenia kluczowego elementu audio - scalonej drabinki rezystorowej do regulacji głośności), dlaczego nie zaszaleć?
Matryca LCD pozwala upchnąć wiele przeróżnych funkcji, łatwych do wywołania. Projektanci popuścili wodze fantazji. Wydawałoby się, że jedynymi koniecznymi funkcjami przedwzmacniacza jest wybór źródła i regulacja wzmocnienia.
To oczywiście Classe Audio CP-700 też potrafi. Ponieważ pokrętło wzmocnienia jest elektroniczne, możemy zdefiniować, w jaki sposób będzie reagowało na wolniejsze i szybsze zmiany położenia, jakie będzie wzmocnienie początkowe, czy ustawić ograniczniki poziomu maksymalnego.
Wyciszenie także nie musi następować do zera, ale np. o zadaną wartość dB. Każdemu z wejść przypiszemy dowolną nazwę, zdefiniujemy indywidualną czułość, a nawet zrównoważenie kanałów. Integrację z komponentami kina domowego umożliwia tryb 'przeźroczystości', możliwy do wygenerowania dla wybranego wejścia.
Jest również konfiguracja zachowania wyzwalaczy, a także specjalny zestaw kodów podczerwieni do łatwego uczenia uniwersalnych pilotów. Parametrami wyświetlacza, takimi jak jasność czy kontrast, można oczywiście sterować, a całą matrycę w razie potrzeby wygasić, np. po 10 sekundach od wywołania ostatniej komendy.
Tych możliwości jest tyle, że na pilocie zdalnego sterowania stworzono nawet specjalny zestaw przycisków, których działanie możemy dowolnie zaprogramować. A jest przecież jeszcze firmowy system komunikacji CAN BUS, który otwiera pole do dalszych eksperymentów z bardziej zaawansowanymi funkcjami i synchronizacją działania całego systemu.
Komponenty komunikują się niczym komputer z peryferiami, wiedząc o sobie wszystko, np. uruchomienie odtwarzania płyty może spowodować wybranie wejścia i idących za nim ustawień w przedwzmacniaczu.
Komplet wejść to cztery porządne RCA (w ramach jednego zarezerwowano miejsce dla opcjonalnego modułu phono) i jedno XLR. Wyjścia są aż trzy: dwa XLR i jedno RCA.
W bliskiej odległości pojawia się jeszcze dodatkowe RCA, służące pętli dla rejestratora. środkowa sekcja to wyzwalacze, porty komunikacyjne CAN BUS, uniwersalny RS232 (programowanie oraz sterowanie m.in. Crestron), a także gniazda sensorów podczerwieni. Tutaj dochodzimy do kolejnej niespodzianki konstrukcyjnej Classe Audio CP-700, zamiast typowego złącza sieciowego producent zainstalował okrągły, wielopinowy port.
Okazuje się bowiem, że przedwzmacniacz ma własny, niezależny zasilacz ukryty w dodatkowej, małej skrzynce. To tam umieszczono transformator toroidalny wraz z pomocniczymi układami. Główne chassis przedwzmacniacza zawiera jednak również pewne elementy związane z zasilaniem, przeniesiono tam bowiem regulatory napięcia dla sekcji audio obydwu kanałów i obwody obsługujące logikę sterowania.
Tak jak sugeruje to układ elementów na tylnej ściance, wnętrze wyraźnie podzielono na funkcjonalne obszary, skrajne (po obydwu stronach) odpowiadają za obsługę kanałów audio, środek to sekcja sterowania.
W kluczowym zespole regulacji głośności, a w tym przypadku jest to scalona drabinka rezystorowa, Classe zastosował moduł Burr-Brown PGA2310, ze względu na świetne właściwości często wybierany także przez hobbystów do najbardziej ambitnych projektów.
Złącza wejściowe XLR umieszczono bezpośrednio na głównej płytce, z kolei RCA przylutowano na dodatkowy druk podłączony krótką taśmą. Ciekawe, że wyjście XLR nr 1 korzysta również z tego przyłączonego druku, a XLR nr 2 oraz cały komplet RCA znajdują się w bardziej korzystnych lokalizacjach, na głównej płytce.
Pilot dołączony do przedwzmacniacza Classe Audio CP-700 nie jest popularnym, tanim i plastykowym sterownikiem, wykonano go z metalu i zaprojektowano specjalnie do tego urządzenia. Praktyczność i wygoda użytkowania są bardzo dobre, bezproblemowe poruszanie się po skomplikowanych i spiętych firmowym systemem CAN BUS zestawach ułatwią cztery dowolnie programowalne przyciski.
Końcówka mocy Classe Audio CA-M400
CA-M400 to najlepsze końcówki w ofercie Classe (nie licząc serii Omega). Ogromny, wysoki front został potraktowany dokładnie w taki sam sposób jak w mniejszych urządzeniach, złożono go więc z płatów metalu zaokrąglonych i płynnie przechodzących w boczne ścianki. Wygląda to znakomicie, zwłaszcza w przypadku elementów o tak dużych rozmiarach.
Powierzchnie są lekko chropowate, co jest i eleganckie, i praktyczne - nie brudzą się zbyt łatwo. Podobnie jak w przedwzmacniaczu i odtwarzaczu, we front 'wtopiono' czarny panel, ale regulacji nie ma tu zbyt wiele, funkcjonalność końcówki mocy jest z natury tak podstawowa, że w zasadzie nie ma o czym mówić, montowanie ekranu LCD byłoby tu już nadużyciem.
Przyciski tworzą z frontem jednolitą powierzchnię; widząc wzmacniacz po raz pierwszy, trzeba najpierw się rozejrzeć w poszukiwaniu włącznika. Jego rolę pełni pojedynczy klawisz, uruchamiający cały cykl załączania układów, w ciągu kilkunastu sekund słychać następujące po sobie stuki przekaźników.
Ma to sens nie ze względu na rozgrzanie czy przygotowanie elementów, bo z audiofilskiego punktu widzenia musiałoby to trwać kilkanaście minut, ale służy złagodzeniu tąpnięcia prądowego, które towarzyszy uruchomieniu końcówki o takim potencjale.
Zresztą nawet przy zastosowanej przez Classe recepcie załączeniu kolejnych sekcji i tak towarzyszy przygasanie światła. Co ciekawe, zastosowane układy zabezpieczają- ce w ogóle nie pozwolą na uruchomienie wzmacniacza, jeśli napięcie zasilające będzie o 15% niższe lub 10% wyższe od nominalnego.
Z przodu zainstalowano jeszcze dwie diody i dwa przyciski umożliwiające wybór jednego z dwóch niezależnych wejść, RCA albo XLR. Jak można przeczytać w opisach firmowych, Classe Audio CA-M400 jest konstrukcją zbalansowaną, do budowy której wykorzystano dwa moduły. Sygnał z wejścia SE też jest poddawany symetryzacji.
Same gniazda są bardzo solidne, XLR-y to produkt Neutrika, sprawdzony w aplikacjach profesjonalnych.
Obok gniazda sieciowego umieszczono jeszcze szereg wyzwalaczy oraz złącza firmowego systemu komunikacji. Port RS232 służy do uaktualnienia oprogramowania; przeglądając witrynę internetową producenta, można znaleźć nowe kody sterujące pracą końcówki. W innym trybie gniazdo będzie także pożywką dla systemów automatyzacji typu Crestron.
Wnętrze wzmacniacza nie wygląda na zatłoczone. Zasilacz został rozbity na kilka małych modułów, jednak przede wszystkim tworzy go ogromny transformator toroidalny zainstalowany w przedniej części, w osobnym ekranie.
Obok oraz z tyłu znajdują się dwa mniejsze transformatory obsługujące sekcje sterowania. Podstawowa bateria kondensatorów filtrujących jest na pierwszy rzut oka niewidoczna, a to dlatego, że ukryto ją na dolnym poziomie, tuż przy tylnej ściance.
Na wysokości radiatorów zainstalowano właściwe układy wzmacniające, stworzone z dwóch gotowych modułów. Sygnał wchodzi jednak na małą, dodatkową płytkę, do której wlutowano gniazda, a następnie za pomocą kabli przesyłany jest na dwie strony.
Łącznie we wzmacniaczu pracują aż 32 bipolarne tranzystory mocy (po 16 na radiatorze), skonfigurowane w pary 2SA1294/ 2SC3263. Ale na drodze sygnału mamy trzy stopnie wzmocnienia, pierwszy, wstępny zrealizowany na J-FET-ach, które zdaniem konstruktorów najlepiej się do tego nadają, z kolei w sekcji sterującej znajdują się MOSFET-y.
Pozostały sprzęt w systemie: Odtwarzacz CD Classe CDP-502
Odsłuch
W przypadku systemu Classe do słuchania było wyjątkowo dużo, gdyż ocenie podlegały aż trzy komponenty w różnych konfiguracjach, zestawieniach i połączeniach. Trudno wyobrazić sobie, by ktoś kupował przedwzmacniacz Classe Audio CP-700 i zestawiał go z niefirmowym odtwarzaczem, ale sprawdziliśmy działanie systemu bez przedwzmacniacza - skuszeni regulacją poziomu wyjściowego z odtwarzacza.
Z funkcjonalnego punktu widzenia, jeśli CDP-502 ma być jedynym źródłem, to po co kupować przedwzmacniacz? Zacznijmy więc od zestawienia minimalistycznego.
System taki, złożony z odtwarzacza podłączonego bezpośrednio do monobloków, oferuje brzmienie potężne, masywne i bardzo obfite, z którego można wyciągnąć wnioski o ogromnym potencjale dynamicznym. Bez trudu przychodzi bowiem Classe wspinanie się na kolejne poziomy głośności i zachowywanie przy tym pełnej swobody ruchów.
Bas jest znacznym udziałowcem w tej kombinacji, zajmuje w brzmieniu dużo miejsca, ale wykazuje się też szybkością i niezachwianą zdolnością utrzymania rytmu, w czym wcale nie przeszkadzają mu lekko zaokrąglane kontury. średnica jest raczej miękka, nie sposób się przy niej zmęczyć, ale też nie upycha nam dużej ilości informacji.
Pod tym względem dobrze komponuje się z wysokimi rejestrami, bez natręctwa i agresji. Gdyby nie siła i dynamika basu, można by nawet próbować podciągnąć to pod lampowe granie.
Wpięcie dodatkowych kilku kabli i przede wszystkim przedwzmacniacza przynosi diametralną zmianę sytuacji. Od strony technicznej taka zmiana konfiguracji pociąga za sobą również inaczej skonfigurowane wyjście w odtwarzaczu; nie jest to zwykłe ustawienie głośności na maksimum, ale przełączenie trybu pracy.
W charakterze brzmienie jest wówczas znacznie bardziej otwarte, co odnosi się do zakresu średnio-wysokotonowego, klimat, bliskość, klarowność dźwięku wznosi się na zupełnie inny poziom.
To co pozostaje znane z poprzedniej próby, to wciąż pewna doza aksamitności, ale teraz rozumiana jako ostateczny szlif. Przestrzeń jest wybitna i osiągnięta bez sztuczności objawiającej się wypchnięciem dźwięku przed kolumny. Bas zyskuje na obecności przedwzmacniacza chyba najmocniej, nielimitowane uderzenie już mieliśmy, ale dochodzi do tego także fascynująca konturowość i zróżnicowanie.
Za znacznie lepszy dźwięk systemu z przedwzmacniaczem sporo dodatkowo płacimy, więc wszystko wydaje się być na swoim miejscu, choć rozumiem jęk zawodu tych, którzy przez chwilę myśleli, że oszczędzając i podpinając bezpośrednio odtwarzacz, można będzie zyskać podwójnie, brzmieniowo i finansowo.
Doświadczenie to z jednej strony dowodzi wybitnej jakości preampu Classe, z drugiej ograniczenia jakości wprowadzanego przez regulację odtwarzacza- o czym zresztą producent uprzedza. Rekomendując Classe Audio CP-700 do bezkompromisowych systemów, nie wprowadza nas w błąd.
W trakcie testów przeprowadziłem jeszcze kilka innych porównań, najlepszy balans tonalny i synergię wszystkich składników daje bezsprzecznie połączenie XLR z odtwarzacza do przedwzmacniacza oraz dalej do końcówek mocy.
O ile można jeszcze dyskutować nad kablami RCA na linii źródło-preamp (co przynosi lekkie ugładzenie, energetyczne wyciszenie), to ostatnie ogniwo łańcucha, a więc zasilenie monobloków, powinno już bezwzględnie odbyć się kablem symetrycznym. świadome poświęcenie szybkości i analityczność zestawu to ucięcie części jego najlepszych cech.
Dzięki tym właśnie końcówkom cały system otrzymuje takiego kopa, że im dynamiczniejsze i szybsze nagranie, tym lepiej i głośniej się tego słucha. Przy okazji wzmacniacz nie traci wymaganej finezji i delikatności, nie zachowuje się jak słoń w składzie porcelany, co często ma miejsce w przypadku dużych tranzystorów.
Odtwarzacz ma swój charakter, lubi dodać nieco romantyzmu, stroni od sterylności, buduje jednak dźwięk w zgodzie z dobrze pojętą, nieprzesadną detalicznością.
System kosztuje małą fortunę, ale nic mu nie można zarzucić, ani pod względem brzmieniowym, ani funkcjonalnym, ani estetycznym. Bajka. Sądzę, że Classe postawiłoby kropkę nad i, gdyby zrobiło do tego jeszcze własne równie klassowe kolumny. Tak, wiem, specjaliści od hi-endowej elektroniki tym się nie zajmują, a firma Classe jest partnerem B&W. Ale pomarzyć można...
Radosław Łabanowski